Stawiasz pomniki na ulicach…
EWANGELIA (Łk 11, 47-54)
Jezus powiedział do faryzeuszów i do uczonych w Prawie:
«Biada wam, ponieważ budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali. A tak jesteście świadkami i przytakujecie uczynkom waszych ojców; gdyż oni ich pomordowali, a wy im wznosicie grobowce.
Dlatego też powiedziała Mądrość Boża: Poślę do nich proroków i apostołów, a z nich niektórych zabiją i prześladować będą. Tak na tym plemieniu będzie pomszczona krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza, który zginął między ołtarzem a przybytkiem. Tak, mówię wam, na tym plemieniu będzie pomszczona.
Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli».
Gdy wyszedł stamtąd, uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli gwałtownie nastawać na Niego i wypytywać Go o wiele rzeczy. Czyhali przy tym, żeby Go podchwycić na jakimś słowie.
Stawiasz pomniki na ulicach.
Odsłaniasz je uroczyście.
Przecinasz wstęgę z uśmiechem.
Wycierasz twarz ich życiorysem.
Zostaw świętych w spokoju.
Nie potrzebują pomników.
Ani na ulicach twoich miast.
A tym bardziej w twoim sercu.
Kościół to nie muzeum.
Życie to nie wystawa.
Kościół to nie pracownia rzeźbiarska.
Kościół, życie to szpital codzienny.
Gdzie pochylasz się nad człowiekiem.